Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

środa, 27 czerwca 2012

Tydzień zleciał...

... nawet nie wiem, kiedy. Pogoda nas nie rozpieszcza, wiatr, deszcz, ogólnie nieprzyjemnie;/ W chwilach, gdy aura jest dla nas łaskawa, nadal sama boję się wychodzić z dziewczynkami, gdyż Nadunia nagminnie ucieka, nie patrzy gdzie, czy na coś/ pod coś wpadnie. Ewidentnie wyczuwa, że matka do wózka dziecięcego jest przywiązana, nie reaguje na prośby, wołania, szantaż (jak zaraz tu nie wrócisz, to wracamy do domu i już nie wyjdziemy). To ostatnie już sprawdziłam - po ucieczce niosłam rozwrzeszczane dziecię na jednej ręce przez pół osiedla, drugą prowadząc wózek z Tatianką.  A że ostatnio jakoś ruch wzmógł się na naszym osiedlu, samochodów bez liku porusza się po ulicach i raczej mało który kierowca stosuje się do obowiązującej "40", to tym bardziej wizja pędzącego auta w stronę mej uciekinierki mocno mnie przeraża. Spacery zatem tak, ale tylko w asyście taty lub dziadków. Sama na razie nie mam odwagi...

    Tatianka rośnie. Jutro 6 tygodni kończy. Z dnia na dzień coraz bardziej kontaktowa się robi. Już się uśmiecha, szczególnie do Naduni, gdy ta bombarduje ją swoimi czułościami. Zaczęła z ciekawością się rozglądać. Niezmiernie fascynują ją zasłony w naszej sypialni - brązowe w duże haftowane czekoladowe i waniliowe spiralne okręgi. Może na nie patrzeć i patrzeć, a przy tym "gada i gada", po swojemu oczywiście, śmieje się i cała rusza - rączki i nóżki "chodzą" na wszystkie strony, aż trudno za nimi nadążyć. Nasza mała dziewczynka jest dla rodziców, łaskawa. Jako noworodek budziła się dwa razy na nocne jedzenie, teraz - od prawie dwóch tygodni, nakarmiona około 21.00 przesypia ciągiem 7 - 8 godzin, budząc się około 5.00 nad ranem na śniadanko. I tylko ja czasami marzę, by obudziła się wcześniej i mi ulżyła, gdyż piersi przepełnione mlekiem to żadna przyjemność. Ale coś za coś, no nie?

    Nadusia siostrę nadal ubóstwia. Gdy tylko mała wstanie, bombarduje ją buziakami i przytulankami. Pozwalam na to, gdyż Tati widać też ma z tego frajdę. Interweniuję tylko wówczas, gdy widzę, że mała zaczyna mieć dość lub Dusia za bardzo natarczywa się robi. Czas, gdy Tatianka śpi, nadal należy do niej. Ostatnio Nadusia wykorzystuje go na przytulanki ze mną, a rzadziej na zabawę. Siada mi na kolanach, przytula się i rozmawiamy.  Weszła w fazę pytań "dlaczego? po co? a czemu?" Wierzcie mi, że czasami muszę się nieźle nagłowić, gdyż byle jaka odpowiedź nie zadowala mej mądralińskiej. I czasami zaskakuje mnie swoją spostrzegawczością i pamięcią, tak jak ostatnio. Zapytała mnie "Mamusiu, jak była ta inna babcia, to dlaczego się tak zdenelwowałaś, że coś pszyniosła? Co ona pszyniosła?" Sytuacja miała miejsce  - uwaga - prawie dwa tygodnie temu. Do moich rodziców przyjechała w odwiedziny moja babcia i codziennie była też u nas gościem. W pierwszy dzień przyniosła całą siatkę słodyczy (taką szmacianą eko - torbę, jaką można kupić w Piotrze i Pawle czy Chacie Polskiej), kolejnego następne prezenty. Wówczas poprosiłam ją, by nic więcej nie przynosiła, bo nasza córka ma już mnóstwo rzeczy/ zabawek itp., a słodycze jej ograniczamy do minimum, bo nic innego jeść nie chce. Za dotychczasowe prezenty oczywiście bardzo dziękujemy, ale więcej nie chcemy. Wytłumaczyłam jej dlaczego (tak jak tłumaczyłam rodzicom i teściom), przyznała mi rację i obiecała, że już nic nie przyniesie. Następnego dnia otwarłam jej drzwi, a ona stała z kolejnym podarunkiem. Kazałam jej go zabrać z powrotem i nie pokazywać Nadusi, tym bardziej, że to były kolejne słodycze, których cała siatka z pierwszego dnia stała praktycznie jeszcze nieruszona. Gdy to mówiłam mojej babci, Naduśka bawiła się w swoim pokoju, nie było jej przy nas. Faktycznie się zdenerwowałam, powiedziałam babci, że mam dość tego, że ani rodzice, ani teściowie, ani ona nie słuchają próśb moich i D. Na szczęście nie używałam żadnych niecenzuralnych słów. Wniosek nasuwa się jeden - moje dziecię ma radary zamiast uszu i musimy się pilnować, co mówimy, gdy jest w pobliżu, bo słyszy dosłownie wszystko;/

1 komentarz:

  1. mama_pietruszki
    2012/07/01 20:53:21
    Oj mają radary te nasze dzieciaki, mają...

    nastusia81
    2012/07/04 23:15:32
    lepsze niż byśmy chciały...

    jolantaszyndlarewicz
    2012/09/03 14:02:30
    Oj tak to są takie radary, ze głowa boli ...i nieraz naprawdę zdziwić się można, ze nasze dziecko to usłyszało:) ..... oj już się nie mogę doczekać Maluszka w naszym domu ..... nie moge:) i tak bym chciała, żeby Olko miał wtedy tyle entuzjazmu co teraz:) buziaczki

    OdpowiedzUsuń

 
 
Blogger Templates