Z
piątku na sobotę dopadło mnie paskudztwo. W nocy obudziłam się z
potwornie obolałymi piersiami. Samo oddychanie sprawiało mi przeogromny
ból, nie mówiąc już o podnoszeniu Tatianki, czy jej karmieniu.
Zaciskałam zęby, łzy płynęły mi po policzkach, ale dostawiałam małą, by
mi ulżyła choć odrobinę i by nawał mleczny nie zakończył się zapaleniem
piersi. Nie udało się;/ W sobotę po południu kiepsko się czułam, piersi
nadal tkliwe, dołączyły do tego dreszcze i wysoka temperatura, która po
Apapie spadła do 39st.C. Lekarz zadecydował, że muszę wziąć
antybiotyk;/// Na szczęście przepisał mi taki lek, który można brać
karmiąc piersią. Już wczoraj było lepiej i myślałam, że wychodzimy na
prostą...
Dziś
od rana Tatianka jakaś niewyraźna mi się wydawała. Czółko ciepłe mnie
zaniepokoiło i szkliste oczka. Zmierzyłam jej temperaturę - 37st.C, niby
normalna, ale nadal mnie coś niepokoiło. Zasnęła na 3 godzinki, ale
później niespokojna była, gdy jadła, co chwilkę pierś puszczała i
popłakiwała. Chwyciłam za termometr, wskazał 37,3t.C. Nic tylko telefon
do przychodni. Oczywiście glorie tam pracujące telefonu nie odbierały.
Wysłałam męża, by zapytał, czy jeszcze dostaniemy się do pediatry, była
godzina 17.25. Usłyszał, mimo że pediatra jeszcze był w gabinecie, że
mamy poczekać do 18.00 i udać się na pomoc doraźną. Gdy mi to
przekazywał telefonicznie wydarłam się, że chyba są niepoważne, że
naszemu niespełna trzytygodniowemu dziecku temperatura rośnie, zbliża
się wieczór, a ja mam jeździć po Poznaniu i szukać pomocy doraźnej??? W
końcu to noworodek do ch....y jasnej i mam prawo domagać się wizyty u
rodzinnego pediatry skoro jest taka konieczność, a nie czekać w
gigantycznej kolejce w dziecięcym szpitalu, który akurat ma dyżur. Panie
to chyba usłyszały, bo stwierdziły, że jeśli przyjdę w ciągu 10 minut,
to pani doktor mnie przyjmie. Pięć minut później stałam pod drzwiami
przychodni. Na początku lekarka patrzyła na mnie jak na wariatkę, czego
ja chcę od tego dziecka. Temperatura (mierzona w gabinecie) choć na
granicy - to jeszcze w normie, osłuchowo ok. Zajrzała małej do gardła
i... No właśnie. Stan gardła kiepski. Śluzówka obrzęknięta, mocno
zaczerwieniona;( Syropki, kropelki, witaminki, antybiotyk "w razie,
gdyby temperatura wzrosła". Już nie patrzeli na mnie jak na matkę -
histeryczkę. Usłyszałam, że dobrze, że przyszłam z maleństwem, bo do
rana mogłoby być kiepsko;/ Pomijam fakt, iż do gorączkującego noworodka
lekarz powinien przyjść na wizytę domową, żeby malucha na zimne
powietrze nie wyciągać. U nas jest to możliwe, gdy temperatura powietrza
spada poniżej - 10st.C, a i wtedy to kłopot dla naszych osiedlowych
lekarzy...
Zaaplikowałam
Tati lekarstwa o 19.00, padła nieprzytomna (nie spała od 14.00) i śpi
do teraz. Na szczęście temperatura się lekko obniżyła, już jej bliżej do
normy niż do stanu alarmowego. Moje obolałe piersi domagają się
opróżnienia, ale żal mi budzić kruszynki, bo nie spała przez pół dnia, a
poza tym organizm w czasie snu najlepiej zwalcza wszelkie infekcje.
Poczekam jeszcze troszkę i najwyżej przeproszę się z laktatorem.
Najważniejsze, by maleńka wyzdrowiała...
elulu
OdpowiedzUsuń2012/06/04 23:01:53
Chuchaj dmuchaj niech zdrowieje ;)
getpink
2012/06/05 08:30:52
Dobrze zrobiłaś, nie odpuszczając.
Zdrówka, kochane!
mama_zochulka
2012/06/05 22:49:20
Mam nadzieję, że obie macie się już lepiej.
Uściski :*
jolantaszyndlarewicz
2012/06/09 07:15:23
Wiesz co przykre jest to, ze nasi lekarze mając tyle czasu do zakończenia dyzuru są tak chronieni przed nowym pacjentem ..... bardzo dobrze, ze powiedziałaś co powiedziałąś ...bo to karygodne na co sobie ta służba zdrowia już pozwala ....wszystko tylko nie to , do czego ic przysiega Hipokratesa zobowiązuje.
Zastoju pokarmu nie zazdroszczę .....ja wspomagałam sie od początku laktatorem i jakoś udało się uniknąć ....ale był jeden dzień masakry, kiedy to piersi były coraz tardsze, a laktator dopiero był zamówiony .....
Zdrówka Wam życzę Kochani, bo to chyba teraz dla Was najważniejsze
mama_pietruszki
2012/06/09 13:13:40
Mam nadzieję, że już lepiej. A moje doswiadcznie jest takie, że kontrolowana histeria matki to czasem jedyna broń maleństwa w starciu ze służbą zdrowia...
witaaminkaa
2012/06/09 16:37:13
Jak Tatianka? Lepiej już?
Jak z nawałem?
Pozdrawiamy trzy dzielne dziewczyny