Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

piątek, 27 kwietnia 2012

Szpital...

Ostatnie dwa dni spędziłam w szpitalu. Przedwczoraj wieczorem brzuch zaczął mi się stawiać, bóle jak na miesiączkę, tylko silniejsze, słabo wyczuwalne ruchy maleństwa, skurcz za skurczem... Telefon do mojego lekarza. Odpowiedź - przyjeżdżaj, trzeba to sprawdzić. Dziś po południu mnie wypuścili. Po lekach rozkurczowych skurcze i ból ustąpiły. Szyjka lekko się skróciła, ale nadal całkowicie zamknięta, tętno serduszka maleńkiej w normie, więc odesłali mnie do domu z przykazaniem, bym - jak tylko coś zacznie się dziać, bądź słabo będę czuła ruchy dzieciątka - od razu przyjeżdżała do szpitala...
Idę odpocząć, bo ten pobyt w szpitalu mnie wymęczył. Poza tym stęskniłam się za mężem i moją Nadunią. Musimy nadrobić czas, który nam uleciał...

środa, 25 kwietnia 2012

Zmiana leków..

Wysypka na brzuszku i pleckach ponoć alergiczna, więc od wczoraj Nadunia jest na Zyrtecu. Do zmian na pupce dostaliśmy maść - niestety sterydową;/ Plus taki, że owa maść to steryd bardzo łagodny (mogą go stosować dzieci już od 1 dnia życia), po dwóch aplikacjach część zmian prawie że zniknęła, a te najbardziej zaognione, zaczerwienione i rozdrapane znacznie się zmniejszyły. Taką kurację mamy stosować przez 2 tygodnie, jeśli nie będzie poprawy, wówczas robimy szereg badań by ustalić, dlaczego u małej tak nagle wystąpił spadek apetytu, wysypki i inne objawy. Zaczynamy zatem nowe leczenie, i mam nadzieję, tym razem skuteczne...
Cała ta sytuacja z odparzoną pupą niejako zmobilizowała mnie do puszczania córci w domu bez pieluchy, a jedynie w cienkich majteczkach i spodenkach. Faktycznie pupa miała się lepiej, bo nietrzymana w wilgotnym pampersie łatwiej się goiła. Myślałam, że Nadusia przy okazji nauczy się korzystania z nocniczka, ale jak na razie efekty mizerne;/ Nadal nie komunikuje chęci zrobienia siusiu, a jedynie w trakcie, jak już jej po nóżkach leci. Pytam ją co kilka minut, czy chce siusiu, sadzam ją na nocniczku, ale sukcesy są sporadyczne. Dusia chętnie siedzi na nocniczku, ale chyba jeszcze nie kojarzy do końca, do czego on tak naprawdę służy. Może jeszcze za wcześnie na odpieluchowanie? Może jeszcze nie jest na to gotowa?
Kolejna wizyta w ginekologa za nami. Na początku 37 tyg. Ciąży "kruszynka" ma już co najmniej 3800g (co najmniej, bo nie mieściła się już w kadrze i bardzo trudno było ją dokładnie wymierzyć) i tym samym przeskoczyła wagę urodzeniową swojej starszej siostry. Na wcześniejszy poród się nadal nie zanosi. A swoją drogą, skoro dzidzia jest taka duża, to się wcale nie dziwię, że i mój brzuch przybrał z lekka monstrualne rozmiary. Gdy wychodzę z Dusią na spacer, wiele spotkanych osób pyta mnie, czy pod sercem noszę bliźniaki - a to świadczy o tym, że naprawdę zrobiłam się niezłą kluseczką;) Oby po porodzie waga szybko spadała w dół, bo nie mam zamiaru tą kluseczką pozostać;)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zmartwień ciąg dalszy...

Dusia nadal nie wydobrzała. Tzn. kupki się unormowały, ale pojawił się dodatkowy kłopot w postaci paskudnych podrażnień w miejscach intymnych i na pupie. Już tyle maści, kremów i cud - specyfików wypróbowaliśmy, a problem nadal jest, a nawet się nasilił, bo mała zaczęła to rozdrapywać, więc i krew i strupki i ranki piekące;/ Dusia przez to marudna, niecierpliwa, płaczliwa się zrobiła. Po domu puszczam ją tylko w majteczkach i przewiewnych spodenkach, bo zawilgocona pielucha nasila dolegliwości, więc dziennie tona prania zasiusianych rzeczy mnie czeka, bo mała nadal nie mówi, że chce siusiu, a co najwyżej komunikuje to w trakcie, gdy już się załatwia. Do tego od wczoraj pojawiła się na dusiowym brzuszku i pleckach drobna wysypka, jakby czerwone kropeczki igiełką robione. Pewnie to na tle wirusowym albo jakaś alergia się uaktywnia. Tyle tylko, że my nic w diecie nie zmieniliśmy, proszku i kosmetyków pielęgnacyjnych używamy tych samych od dnia narodzin. Może to jakaś alergia na pyłki, ale aż wierzyć mi się nie chce, że daje ona objawy skórne i ze strony układu pokarmowego, a z układem oddechowym wszystko ok. Jutro kolejna wizyta w przychodni i mam nadzieję, że tym razem lekarka nie zbagatelizuje objawów i nie każe nam czekać kolejnego tygodnia, bo ciągnie się cała sprawa od końca marca i z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej;( Zaczyna mnie to naprawdę martwić, tym bardziej, że Dusia i apetyt straciła i mniej zaczęła pić, bo wyczaiła zależność "piję - siusiam - pupa szczypie";((( Już nie wiem, co mam robić;/ Jeśli jutro mnie zlekceważą w tej naszej "super - przychodni" idziemy na prywatną wizytę do dermatologa i alergologa i zobaczymy, co tam nam powiedzą...

czwartek, 19 kwietnia 2012

Sprzedałam córkę...

...i dobrze mi z tym, a nawet bardzo. Oczywiście nie na zawsze, a jedynie na jedno popołudnie. Dziadkom, którzy stęsknieni za wnuczką, sami zaproponowali i chętnie się nią zajęli. A ja... Cóż... Niechybnie skorzystałam z ich propozycji, tym bardziej, że i Dunia z ochotą na nią przystała;) Mąż w pracy na popołudniową zmianę, a ja teraz rozkoszuję się ogromną kawą (oczywiście bezkofeinową, by  brzuszkowej lokatorce niepotrzebnie nie dostarczać niemiłych wrażeń) i wielką michą lodów bakaliowych (tu już nie miałam skrupułów, że komuś zaszkodzę, co najwyżej kilka cm więcej w biodrach mi przybędzie). Istna rozpusta po prostu! Leżę na kanapie z nogami wyciągniętymi w górze i czytam plotkarską gazetę, by nie być w tyle na krajowymi newsami kto z kim i po co. Dawno nie miałam takiej chwili tylko dla siebie. Zapomniałam nawet, jak to jest;) Zmykam, bo nie wiem, ile jeszcze czasu mi zostało...

piątek, 13 kwietnia 2012

Z życia wzięte - cd.

Samokrytycyzm mojej córeczki - Nadusia bierze komórkę do ręki i udaje, że rozmawia z zajączkiem:
  • Zajączku nie pszynoś mi plezentów, bo obuzy (łobuzy) nie dostają plezentów!
Tak sobie biedne dziecko wzięło do serca groźby Tatusia, że jak będzie niegrzeczna, to zajączek zaniesie prezenciki innym dzieciom, które grzecznie się zachowują.

**************************************

  • Mamo, co ty wyplawiasz? - pyta córka, która widzi mnie z głową spuszczoną w dół i włosami rozwianymi na wszystkie strony
  • Suszę włosy - krzyczę do Nadusi, gdyż odgłos suszarki zagłusza mi wszystko
  • Ale numel (numer), jaka jesteś lozczochlana (rozczochrana)!

**************************************

Ze względu na kłopoty brzuszkowe Nadusia ostatnio ma mocno ograniczone słodycze. Próbuje jednak na wszelkie sposoby wyłudzić od nas choćby kawałeczek czekoladki...
  • Mamusiu, mogę ciekoladkę?
  • Nie kochanie, bo masz chory brzuszek, jak wyzdrowiejesz, to ci dam.
  • Ale ja ploszę!
  • Nie Nadusiu!
  • Ploszę, ja chcę dać tatusiowi!
Daję malej spryciuli kawałeczek, bo sama jestem ciekawa, co zrobi. Córcia posłusznie kieruje się w stronę taty, wyciąga do niego rączkę z kawałeczkiem przysamku i mówi:
  • Dla ciebie tatusiu !
  • Dla mnie? Dziękuję!
Tata otwiera usta, a Dusia w ostatniej chwili cofa rączkę i wkłada czekoladkę do swojej buźki;) Na szczęście ten kawałek jej nie zaszkodził.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Dopadło mnie...

Nie miałam pojęcia, że to aż tak silne uczucie, tak ogromna potrzeba dostania tego już, teraz, natychmiast. Cieszę się, iż uniknęłam tego w pierwszej ciąży, a teraz pojawiło się na końcówce i... mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz, bo będzie ciężko. O czym mowa?
O ciążowych zachciankach;)



Naszło mnie dziś na niezdrową żywność. Szybkie zakupy w centrum handlowym i już pod ich koniec chodziły za mną lody z Mc'Donaldsa. A że Mc' Donalds tuż obok, to mąż nie oponował, by mnie tam zawieść (zapewne chodziło mu raczej o zaspokojenie własnych zachcianek). I wiecie co? Zjadłam podwójną porcję tych lodów z polewą czekoladową i posypką z ciasteczek Oreo. Masakra jakaś, normalnie czułam tak wielką chęć na nie, że nie potrafiłam się im oprzeć. I mój D. patrzył na mnie z niedowierzaniem, gdyż pochłaniałam je w zastraszającym tempie. Oby nigdy więcej takich zachcianek, bo już ledwo się toczę, a jak tak dalej pójdzie, to w ogóle ogromna się zrobię;/ Teraz mam wyrzuty sumienia, że nafaszerowałam się samą chemią, ale z drugiej strony... Za 5 tygodni będę na przymusowej zdrowej diecie i takie wyskoki pozostaną tylko w sferze moich marzeń. Zatem... Co się najadłam, to moje;)

środa, 11 kwietnia 2012

Poświątecznie...

Święta minęły nam na lenistwie (czyt. nicnierobieniu), obżarstwie i wizytach u rodziny. Jak dobrze, że prawie wszyscy mieszkamy na jednym osiedlu, więc te podróże nie były dalekie, a przejście spacerkiem z jednego gościnnego domu do drugiego tylko usprawniało pracę obciążonych smakołykami jelit;) Lodówka pęka w szwach, balkon obłożony garnkami i miskami z jedzeniem, choć nie mam pojęcia, skąd to wszystko się wzięło. Wszak ja tylko babę drożdżową i mazurka upiekłam, a na drugi dzień świąt polędwiczki wieprzowe szykowałam. No tak, zapomniałam, że obie mamuśki uraczą nas przez siebie przygotowanymi daniami. Tym sposobem wyżywienie na najbliższe tygodnie mamy zapewnione;) Tylko czy moje spodnie, nawet te ciążowe z pasem na brzuszku, wytrzymają ten maraton?
Zajączek w tym roku był łaskawy, obdarował nas upominkami, a w szczególności cieszyły się dzieciaki - nasza Nadusia i dzieci szwagra. Zabawek niewiele i małogabarytowe (za co darczyńcom serdecznie dziękujemy!), za to słodyczy ogrom, co z kolei utrudnia mi utrzymywanie nadusiowej diety;/ Niestety nadal problem z kupkami jest. Jutro po raz kolejny idziemy do lekarza. Mała od Wielkiego Piątku jest na lekach, lecz poprawa niewielka, więc czas na kolejną konsultację, być może zmianę leków, być może jakieś dodatkowe badania...
Wczoraj zaliczyliśmy kolejną wizytę u ginekologa. Nasza drugorodna rośnie w szybkim tempie i zwolnić nie zamierza. Z wyliczeń lekarza wynika, że przekroczyła wagę piórkową i już ponad 3 kg waży, a co za tym idzie, jeśli wytrwamy do końca - czyli jeszcze 5 tygodni - albo i przenosimy ciążę, co wielce prawdopodobne, bo szyjka macicy długa nadal na ponad 4 cm i w ogóle nie rozwarta - mała lekko powyżej 4 kg będzie miała, jak nic. Dusia miała 3700 i lekko nie było, a teraz? Jakieś rady mam mających tak duże dzieciątka, jak wypchnąć z siebie takiego "małego klocusia"?
Z imieniem dla drugiej córci nadal kłopot ogromny. Nijak dogadać się z mężem nie możemy. Każdy ma swoich faworytów. Moim niezmiennie jest Lenka, ale mężowi się nie podoba i się na Lenusię nie zgadza:/ U niego za to Klaudia i Tatiana prym wiodą. I chyba przyjdzie mi na któreś z tych imion przystać, bo D. argumentuje, że dla pierwszej córy ja imię wybierałam, więc teraz on chce mieć pierwszeństwo. Równouprawnienie, kurczę blade. Niech mu będzie. Tylko jak zdrabniać, "spieszczać" oba imiona? Na pierworodną wołam Dusia, Dunia i jakoś dziwnie mi brzmią Klaudusia, Klaudunia. A Tatiana? Tatianka, Tatia, Tania? Macie jakieś pomysły, to podpowiedzcie proszę, bo czasu już nam niewiele zostało, a ja zdecydować się nie potrafię;/

środa, 4 kwietnia 2012

Kłopoty z brzuszkiem;/

Nadunia od kilku dni je ma. Nie uskarża się na ból, apetytu raczej nie straciła, temperatura w normie, ale kupki brzydkie i w ilościach zdecydowanie zbyt dużych;/ Brzuszek w badaniu palpacyjnym miękki, dziecię pogodne, ale mimo to martwię się;/ Diety nie zmieniliśmy, a tu taki kłopot;/ W kupkach luźnych (choć jeszcze nie biegunkowych), brzydko pachnących, wyraźnie widać niestrawione resztki pokarmów.  A to sygnał, że jej układ pokarmowy sobie z czymś nie radzi. Na razie obserwuję, Dicoflor 30 podaję i... modlę się, by mała nie rozłożyła się na same święta. Oczywiście przed świętami nie mam szans dostać się do przychodni, by obejrzał ją lekarz, bo jak twierdzi pani w rejestracji - numerków już nie ma. Jeśli będzie gorzej, czeka nas wizyta na pomocy wieczorowej...
Jakieś pomysły, dlaczego tak się dzieje i jak temu przeciwdziałać? Będę wdzięczna za podpowiedzi.
PS. Wrażliwych przepraszam za treść wpisu, ale dla matek chyba nie ma tematów wrażliwych. To chyba jakaś norma społeczna, że po narodzinach dziecięcia temat kupek, ich ilości i jakości jest na porządku dziennym.
 
 
Blogger Templates