Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

wtorek, 9 października 2012

Chrzciny...

Od dwóch tygodni w domu mam szpital. Nadusia i D. smarkają, churchlają, zarazki sieją. Starałam się izolować Tatiankę od nich, ale siłą rzeczy się nie da. I niestety choróbsko i ją dopadło. W piątek starałam się dostać do pediatry, ale jak zwykle w naszej przychodni było to nierealne. Internistka osłuchała mi małą i powiedziała, że na puckach nic nie ma, więc to zapewne tylko katarek. Żadnych leków nie przepisała, stwierdziła, że moje mleko będzie dla małej najlepszym lekarstwem. Jednak dla mnie wydzielina z noska miała brzydki kolor, więc na własną rękę podałam jej Nasivin i Tantum Verde do gardła.  Myślę, że to był strzał w 10, bo infekcja nie rozwijała się dalej i w niedzielę mała miała o wiele mniejszy katarek niż w piątek. Gdybym posłuchała internistki pewnie dziś antybiotyk byłby w użyciu.

CHRZCINY...
chrzest
W końcu. Nareszcie. Gdybym nie truła D., a  w końcu nie wzięła sprawy w swoje ręce, pewnie Tatianka do dzisiaj nie była ochrzczona. A tak moja mała córunia dołączyła do bożych dzieciątek. I to z jaką gracją. W porównaniu z Nadusią, która w czasie swojego chrztu całą mszę dawała taki koncert, że księdza słychać nie było, Tati to cichutka myszka. Rozpłakała się na początku Mszy św. Powód? Głód zajrzał jej do pupci. Przed wyjściem z domu próbowałam ją nakarmić, ale słoneczko moje to taki typ, że jak nie ma ochoty, to choćbym całą pierś jej władowała do buźki, to i tak ją wypluje i jeść nie będzie. I tak było i tym razem. Proboszcz pozwolił nam skorzystać z zakrystii i już po chwili dziecię odzyskało humor:) I nawet katarek jej nie przeszkadzał. Dotrwaliśmy do końca mszy:)
W restauracji też pokazała klasę. Spała, jadła, rozglądała się, uśmiechała do gości. Nic jej nie przeszkadzało. Po powrocie do domu padła zaraz po kąpieli i spała do rana:) 

Kochana kruszynka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
 
Blogger Templates