Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

wtorek, 16 października 2012

Akcja rodem z filmu sensacyjnego...

Jak już pisałam zmieniliśmy auto. Długo się nim nie nacieszyliśmy, gdyż troszkę ponad tydzień temu w poniedziałek wieczorem D. zajechał nim pod dom, a już we wtorek rano okazało się, że ktoś bezczelnie uszkodził nam tył i bok auta i odjechał z miejsca zdarzenia (parking pod blokiem). Na szczęście budowlańcy remontujący pobliski pawilon handlowy widzieli co się stało i spisali nr rejestracyjny sprawcy i zapamiętali markę i kolor samochodu (kolor i tak byśmy wiedzieli, bo zostawił "pamiątkę" na naszym aucie). Wykonałam szybki telefon do koleżanki - policjantki, co w takiej sytuacji zrobić. Szybko wzięliśmy dane od owych robotników, ja wróciłam z dziewczynkami do domu, a D. ruszył na komisariat zgłosić owo zdarzenie.
Nie zdążyłam jeszcze rozebrać dziewczynek z kurtek, jak zadzwonił mój telefon.
  • Jesteś jeszcze na dworze? - pyta mąż
  • Nie, już z dziewczynkami jesteśmy w domu, a co?
  • Bo chciałem żebyś wypytała tych facetów, czy ten samochód, to ... z naklejkami..., bo właśnie jadę za takim, marka i kolor się zgadza, ale numery są troszkę inne.
  • To ty jedź za nim, żeby ci nie uciekł, a ja już biegnę się wypytać!
Wsadziłam Tati do łóżeczka, Dusi włączyłam bajkę i popędziłam na dół. Panowie potwierdzili dane, co przekazałam mężowi (okazało się, że panowie źle spisali jedną cyfrę)...
Resztę wiem z jego opowieści.
Facet zatrzymał się pod jakimś sklepem. D. wysiadł z auta i jeszcze poszedł przyjrzeć się aucie sprawcy. Gdy ten wyszedł ze sklepu i ruszył. D. wyszedł mu przed maskę. Facet zgłupiał.
  • Był pan dzisiaj w K. - zapytał go grzecznie 
  • Byłem, a co?
  • A  przejechał się pan po moim samochodzie?
  • Tak to prawda (lekko zmieszany)
Facet zaczął się tłumaczyć, że zrobił to niechcący, że czekał przy aucie, ale nikt nie przychodził, a on musiał do lekarza jechać (co z resztą jest nieprawdą, bo budowlańcy powiedzieli nam, że wysiadł z auta, zobaczył nasze uszkodzenia i że jego auto praktycznie nie ucierpiało i odjechał)... D. wkurzony na maksa mówi mu, że mógł zostawić za wycieraczką kartkę z nr swojego tel. i informacją, że coś takiego miało miejsce, że gdyby go nie znalazł, to musiałby płacić za szkody z naszego AC. Obok był komisariat policji, więc D. zażądał od sprawcy, by się tam udali i spisali całą sprawę. Facet nie oponował, podał swoje dane. Na drugi dzień przyjechał agent z jego ubezpieczalni, wycenił szkody. Teraz auto jest w warsztacie blacharsko - lakierniczym i w ciągu tygodnia mamy je odzyskać. Już się nie mogę doczekać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
 
Blogger Templates