Podejść
do odpieluchowania mieliśmy kilka. Po raz pierwszy próbowaliśmy
przekonać Nadunię do nocnika, gdy miała 18 miesięcy. Wówczas nie było
mowy o tym, by na niego usidła;/ Lalki, misie, ja, D. - wszyscy mogliśmy
siadać na nocnik, ale Dusia uparcie odmawiała, a każda próba
przekonania jej kończyła się płaczem i wrzaskiem. Nie pomogła też zmiana
modelu z tradycyjnego nocniczka na krzesełkowe, więc... odpuściliśmy.
Nic na siłę. I tak przez kolejne kilka miesięcy, gdyż Dusia zaczęła
wykazywać zainteresowanie "tronem" mając dwa lata. Wówczas chętnie na
niego siadała, ale jeszcze nie pojmowała, o co tak właściwie chodzi z
tym siusianiem. Mogła siedzieć na nocniczku nawet godzinę (żeby nie
było, że to ja ją tam tak długo trzymałam - to ona nie dawała się z
niego ściągnąć) i nic. Czasami udawało mi się ją wysadzić "na czas", ale
nie o to przecież chodziło... Bardzo, bardzo chciałam, by mała nauczyła
się korzystać z nocniczka, zanim na świecie pojawi się jej
siostrzyczka, bym nie musiała zmieniać pieluch obu córkom. Niestety
klapa - jak wróciłam z Tati do domu, nocnik poszedł w odstawkę. Dusia -
jak na samym początku - w ogóle nie chciała na niego siadać. Myślę, że
to kwestia "powrotu do bycia dzidziusiem". Ciągle się upewniała, że
nadal jest moim "małym dzidziusiem", do łask wróciła butla, a bidony,
niekapki, zwykłe kubeczki stały się wrogiem nr 1...
Od
tygodnia intensywnie przeprowadzamy trening czystości. Dusia przejęła
inicjatywę po tym, jak mąż mimochodem powiedział jej, że jak nauczy się
siusiać do nocniczka, to kupi jej takiego konika jak będzie chciała.
Mowa tu o kucykach pony, które od dłuższego czasu są wielką dusiową
miłością. Mamy już ich w domu całe stadko, ale jak to stwierdziła mała
"Mamusiu nie mam jeszcze żółtego i zielonego konika i tatuś obiecał, że
mi kupi, jak nauczę się siusiać do nocniczka". Tak, wiem, że niektórzy
zaraz mi zarzucą przekupstwo, że nie tędy droga itp., ale cóż - dla mnie
najważniejsze, że coś ruszyło w tej kwestii.
Dla
małej taka obietnica okazała się niesamowitą motywacją. Na początku
Dusia informowała, że robi siusiu, jak już jej leciało po nóżkach. I tak
przez kilka dni. Wycierałam podłogi, zmieniałam majteczki i spodenki,
tłumaczyłam, przytulałam i mówiłam, że na pewno następnym razem się uda.
Od trzech dni małe sukcesiki;) Coraz częściej udaje jej się zdążyć na
nocniczek;) Wczoraj tylko jedna wpadka:))) Nawet jak na spacer założyłam
jej pieluszkę (niestety u nas ostatnio chłodniej i duży wiatr, co nie
sprzyja nauce na dworze), to mnie pytała, czy może zrobić siusiu do
pieluchy, a jak wróciłyśmy do domu, to kazała sobie ją ściągnąć i
pobiegła do nocniczka;))) Tak bardzo się cieszę:))) Mam nadzieję, że już
teraz coraz rzadziej pieluchy będą w użyciu (na noc nadal jej zakładam,
choć od dłuższego czasu Dusia budzi się i ma papmka suchego).
No i przyjdzie nam małą zabrać do sklepu i kupić jej tego "żółtego i zielonego kucyka".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz