Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Upał mnie wykańcza...

Dziś aura sprawdzała naszą wytrzymałość na wysokie temperatury. Czułam się jak w piekarniku nagrzanym do 250st.C. Okropność jakaś po prostu. Człowiek ledwie pomyślał, żeby się ruszyć, a już był cały mokry. Ulgę przyniosła działka pod lasem, gdzie w cieniu jabłonki i czereśni schroniłam się z dziewczynkami i moimi bardzo dobrymi koleżankami i ich pociechami. Dzieciaki (Nadunia i dwaj chłopcy - Adaś i Mateusz) dogadały się bez problemu i buszowały po ogrodzie. W kilku miejscach trawa się lekko przerzedziła, w kilku miejscach kwiatki straciły swoje pąki, ale za to maluchy były wniebowzięte;) Szczególnie wówczas, gdy taplały się w wodzie, konewkami podlewały kwiatki i siebie przy okazji;)

Tatiankę upał wymęczył strasznie. Bardzo dużo dziś mi spała. Drzewa choć cień dawały, to od duchoty i skwaru niewiele chroniły. Na szczęście w domku panował przyjemny chłodek, więc właśnie tam przez większość dnia malutka oddawała się w objęcia Morfeusza. W chwilach, gdy do nas dołączała uśmiech z jej buźki nie schodził. Taki mały pogodny osesek:) Dzielnie i ze spokojem znosiła to, co nam pogoda zgotowała.

Teraz obie już śpią. Tati padła o 20.00, a Nadunia pół godziny temu. Wieczór dla mnie:) Drugi z rządu (wczoraj już o 21.00 obie córy smacznie spały). Nie powiem, zaczynam się przyzwyczajać;) Czekam na męża. Najdalej za 30 minut powinien wrócić z pracy. Może znów kolacyjka na powietrzu? Co prawa na balkonie, ale zawsze... Poza tym od dwóch godzin pada deszczyk;) Powietrze się oczyściło z pyłu i kurzu, czuć przyjemny chłodek... Tak, zdecydowanie późna, lekka kolacyjka na świeżym, rześkim powietrzu to jest to, czego teraz potrzebuję;)
Znikam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
 
Blogger Templates