Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

piątek, 27 grudnia 2013

Święta...

Jak nasza rodzinna tradycja od 6 lat nakazuje - ktoś chory na święta musi być. A że to rok 2013 - wg niektórych pechowa trzynastka i takie tam [żeby nie było dla mnie 13 jest szczęśliwa - w końcu 13 się urodziłam]  - tym razem padło na żeńską część rodzinki. Tuż przed Wigilią znowu wylądowaliśmy w przychodni;(

Tati załapała wirusowe przeziębienie. Kaszle, katarzy. Na szczęście nie gorączkuje. Jakies tam stany podgorączkowe się pojawiają, ale tragedii nie ma...

Nadusię gnębi kolejny, tym razem naprawdę silny rzut alergii;( Niestety mrozów i śniegów nie uraczyliśmy, temperatura za oknem sięga 10st.C, zatem pleśnie charcują. Skutek tego taki, że nasza bidulka płuca chyba wypluje. Kaszel strasznie utrudnia jej funkcjonowanie. Nos zatkany katarem, oczy podkrążone, sine... Lekarka kazała włączyć leki przeciwalergiczne, znowu w ruch poszły wziewy sterydowe, ale poprawa jest niewielka. Mała męczy się okropnie...

I ja na końcu. U nas była Wigilia w tym roku, więc troszkę się pokręciłam w kuchni, posprzątałam mieszkanie, okna umyłam... Dniami i nocami doglądałam moje zakatarzone i zakaszkolne dziewczynki i... organizm się zbuntował. Chyba nadal pamiętał moje przedświąteczne zapalenie oskrzeli i postanowił przypomnieć sobie, jak to było zmagać się z chorobą;( Na szczęście tym razem oszczędził mi oskrzela. Jedynie ostre zapalenie gardła się przyplątało i nos zatkany, ale tylko jedna dziurka:)

Zatem tak we trzy sobie chorzymy od tygodnia i końca nie niestety nie widać;( Mimo to staraliśmy się, by Święta były radosnym czasem, pełnym niezapomnianych wrażeń dla naszych małych iskierek;) Katar, kaszel czy kichanie nie było nam straszne! a nasze zaczerwienione nochale mogłyby konkurować z noskami mikołajowych reniferów:) I tylko smutek, że zamknięte w czterech ścianach do Kościoła iść nie mogłyśmy. Ale nic tam, w następną niedzielę to nadrobimy. W końcu dziewczynki muszą naszą parafialną szopkę zobaczyć;) 

I parę fotek z naszej wigilijnej kolacji...

Nasza choinka ozdobiona przez nas wykonanymi pierniczkami (sztuczna niestety, bo obie dziewczynki alergicznie na żywą reagują)


Oczekiwanie na otwarcie worka z prezentami od Gwiazdora;)


Widać, kto nie mógł się najbardziej doczekać, prawda?


I już rozpakowywanie kolorowych paczek i paczuszek;) Minki i radość dziewczynek - bezcenne;)))



3 komentarze:

  1. Choinka piękna - wcale nie widać, że sztuczna, serio.

    I super prezenty. ;)

    U nas w tymroku pierwszy raz całe święta w zdrowiu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zdjęcia! U nas była sztafeta przez cały grudzień, najpierw Zochacz, potem PIetruszka, Tata i rzutem na tasmę ja. Ale chyba w końcu koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamo Calineczki - wiem, że nie widać, bo choinka naprawdę dobrze naśladuje tę żywą, jednak zdecydowanie wolę pachnące igliwie;/ Jednak dla moich dziewczynek byłby to zbyt duży dyskomfort;(

    Aniu - cieszę się, że wychodzicie na prostą i zdrowiejecie;) U nas też grudzień pod znakiem choroby, ale mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej:)

    OdpowiedzUsuń

 
 
Blogger Templates