Nadusiowy
bunt przeciwko rodzicom znacznie osłabł na sile. Mała chyba zaczyna
rozumieć, że Tatianka nie zajęła jej miejsca, a jedynie dołączyła do
naszej rodzinki jako kolejna osóbka do kochania. Zdarzają się jej
jeszcze "wyskoki", jednak nie są one tak uciążliwe, jak jeszcze kilka
dni temu. Najczęściej ma to miejsce wieczorami, gdy Dusię już zmęczenie
morzy albo w dni, gdy z jakiś powodów nie możemy spędzić wiele czasu na
dworze i nie ma gdzie się wybiegać i wykrzyczeć. Najczęściej jednak
udaje mi się zapanować nad wybuchami pierworodnej. Staram się poświęcać
jej maksimum uwagi. Jak tylko Tati zaśnie [co nie jest rzadkie u
noworodka;)] albo opiekę nad nią przejmie D., razem się bawimy, spędzamy
czas tak, jak tego domaga się córcia. Czasami jestem zmęczona na maksa
(jak na przykład po wczorajszej nocy, gdy w jednej piersi zrobił mi się
zastój pokarmu i przez ból nie zmrużyłam oka), jednak uśmiech i
zadowolenie na twarzy Nadusi wynagradza mi wszystkie trudy;) Mała
przestała nas ignorować, zrobiła się pieszczochem, często domaga się
przytulenia, buziaków, noszenia na rękach, czego jej absolutnie nie
odmawiam. Z tym ostatnim mam jeszcze mały kłopot, bo blizna po cięciu
daje się jeszcze we znaki, ale jakoś sobie radzimy;) Chwalę ją na każdym
kroku, mówię jej jaka dla nas jest ważna, kochana, cudowna. Widzę, że
łaknie tego niezmiernie, szczególnie, gdy odwiedzają nas goście
zachwycający się Tatianką. Wówczas jeszcze bardziej chwalę Nadunię.
Efekty są, a to najważniejsze. Bo Nadunia stała się na powrót sobą, a i
ja lepiej się z tym czuję;) Jeszcze tylko żeby zaczęła jeść... Wierzę,
że niedługo wszystko wróci do normy...
A Tatianka...
Jest
cudowną, maleńką istotką, która podbiła nasze serducha tak samo, jak
dwa lata temu Nadunia. Mogę na nią patrzeć godzinami. Szczególnie
nocami, jak wariatka, zamiast korzystać z darowanych godzin snu, tulę mą
dziewczynkę do siebie i zapamiętuję każdy kawałeczek jej maleńkiego
ciałka. Uwielbiam jej zapach. Zachwyca mnie całą sobą. I uwierzyć nie
mogę, że jest już z nami;)
Zwariowałam na punkcie moich małych gwiazdeczek;)))
mama_pietruszki
OdpowiedzUsuń2012/05/29 21:39:53
W pełni Cię rozumiem. Kiedy urodził się Pietruszka byłam przejęta i zestresowana. Po urodzeniu Zochacza pozwalałam sobie na luksus leżenia i zachwycania się, chcąc wchłonąć i zapamiętać jak najlepiej te magiczne chwile.
mama_zochulka
2012/06/03 10:43:39
Nastusiu, cudnie czytać, że dochodzicie wszyscy do siebie :) ja ze swojej strony obeznanej w temacie (nawet jeżeli chodzi o różnicę wieku między dziećmi) mogę zapewnić, że choć kryzysy na pewno się będą pojawiać, to jednak mijają, a i z czasem jest po prostu łatwiej (bo i dzieci rozumniejsze).
Zazdrość będzie zawsze, u nas zwłaszcza ZOsia pilnuje, by jej się za mało nie dostało, teraz w ogóle weszła w etap rozliczania mnie z czasu...
Ściskam Cię mocno.
jolantaszyndlarewicz
2012/06/09 07:11:05
Kochana, a kto by nie zwariował:) Masz w domu dwa cudowne Skarby:) .... widzisz, tak sie martwiłaś ....a Nadusia powoli zrozumiała, ze tatianka to nie jej wróg, ale siostrzyczka ....i zobaczysz, ze każxego dnia będzie coraz lepiej:) ....choc pewnie nie raz sie kiedyś pobiją, pokłóćą itd:) ....wiem, bo sama mam starszą siostrę:)
Buziaczki:)