Ads 468x60px

Blogroll

Blogroll

Blogger news

About

Blogger templates

wtorek, 29 maja 2012

Jest dobrze:)

Nadusiowy bunt przeciwko rodzicom znacznie osłabł na sile. Mała chyba zaczyna rozumieć, że Tatianka nie zajęła jej miejsca, a jedynie dołączyła do naszej rodzinki jako kolejna osóbka do kochania. Zdarzają się jej jeszcze "wyskoki", jednak nie są one tak uciążliwe, jak jeszcze kilka dni temu. Najczęściej ma to miejsce wieczorami, gdy Dusię już zmęczenie morzy albo w dni, gdy z jakiś powodów nie możemy spędzić wiele czasu na dworze i nie ma gdzie się wybiegać i wykrzyczeć. Najczęściej jednak udaje mi się zapanować nad wybuchami pierworodnej. Staram się poświęcać jej maksimum uwagi. Jak tylko Tati zaśnie [co nie jest rzadkie u noworodka;)] albo opiekę nad nią przejmie D., razem się bawimy, spędzamy czas tak, jak tego domaga się córcia. Czasami jestem zmęczona na maksa (jak na przykład po wczorajszej nocy, gdy w jednej piersi zrobił mi się zastój pokarmu i przez ból nie zmrużyłam oka), jednak uśmiech i zadowolenie na twarzy Nadusi wynagradza mi wszystkie trudy;) Mała przestała nas ignorować, zrobiła się pieszczochem, często domaga się przytulenia, buziaków, noszenia na rękach, czego jej absolutnie nie odmawiam. Z tym ostatnim mam jeszcze mały kłopot, bo blizna po cięciu daje się jeszcze we znaki, ale jakoś sobie radzimy;) Chwalę ją na każdym kroku, mówię jej jaka dla nas jest ważna, kochana, cudowna. Widzę, że łaknie tego niezmiernie, szczególnie, gdy odwiedzają nas goście zachwycający się Tatianką. Wówczas jeszcze bardziej chwalę Nadunię. Efekty są, a to najważniejsze. Bo Nadunia stała się na powrót sobą, a i ja lepiej się z tym czuję;) Jeszcze tylko żeby zaczęła jeść... Wierzę, że niedługo wszystko wróci do normy...
A Tatianka...
Jest cudowną, maleńką istotką, która podbiła nasze serducha tak samo, jak dwa lata temu Nadunia. Mogę na nią patrzeć godzinami. Szczególnie nocami, jak wariatka, zamiast korzystać z darowanych godzin snu, tulę mą dziewczynkę do siebie i zapamiętuję każdy kawałeczek jej maleńkiego ciałka. Uwielbiam jej zapach. Zachwyca mnie całą sobą. I uwierzyć nie mogę, że jest już z nami;)
Zwariowałam na punkcie moich małych gwiazdeczek;)))

1 komentarz:

  1. mama_pietruszki
    2012/05/29 21:39:53
    W pełni Cię rozumiem. Kiedy urodził się Pietruszka byłam przejęta i zestresowana. Po urodzeniu Zochacza pozwalałam sobie na luksus leżenia i zachwycania się, chcąc wchłonąć i zapamiętać jak najlepiej te magiczne chwile.

    mama_zochulka
    2012/06/03 10:43:39
    Nastusiu, cudnie czytać, że dochodzicie wszyscy do siebie :) ja ze swojej strony obeznanej w temacie (nawet jeżeli chodzi o różnicę wieku między dziećmi) mogę zapewnić, że choć kryzysy na pewno się będą pojawiać, to jednak mijają, a i z czasem jest po prostu łatwiej (bo i dzieci rozumniejsze).
    Zazdrość będzie zawsze, u nas zwłaszcza ZOsia pilnuje, by jej się za mało nie dostało, teraz w ogóle weszła w etap rozliczania mnie z czasu...
    Ściskam Cię mocno.

    jolantaszyndlarewicz
    2012/06/09 07:11:05
    Kochana, a kto by nie zwariował:) Masz w domu dwa cudowne Skarby:) .... widzisz, tak sie martwiłaś ....a Nadusia powoli zrozumiała, ze tatianka to nie jej wróg, ale siostrzyczka ....i zobaczysz, ze każxego dnia będzie coraz lepiej:) ....choc pewnie nie raz sie kiedyś pobiją, pokłóćą itd:) ....wiem, bo sama mam starszą siostrę:)
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń

 
 
Blogger Templates