Prosiłam
kruszynkę, by wytrwała w moim brzuszku do środy (16 maja), bo wtedy
Dusieńka szła na bilans dwulatka. No i posłuchała. Choć od rana dziwnie
się czułam, to starałam się bagatelizować moje przeczucia. Udałam się z
Dunią do przychodni, bilans "odfajkowany" (inaczej nie da się opisać tej
wizyty) i wróciłyśmy do domu. Po południu czułam się już dobrze, więc
pomyślałam, że rano zaliczyłam "fałszywy alarm". Jednak w nocy, ze
środy na czwartek, około 3.00, obudził mnie silny ból po prawej stronie
brzucha. Dziwny, dotąd mi nieznany, gdyż w pierwszej ciąży go nie
doświadczyłam. Próbowałam usnąć, ale się nie dało. Ból się nasilał,
przypominał bóle miesiączkowe, ale nie do końca. Mimo to nadal myślałam,
że to jeszcze nie teraz. Dwie godziny później zaczęłam mocno plamić.
Krew miała żywy, intensywny, czerwony kolor, więc się lekko
przestraszyłam. Objawy mogły wskazywać na odklejanie się łożyska, więc
zapadła szybka decyzja - jedziemy do szpitala...
O
7.00 byłam na izbie przyjęć. Z ust lekarki usłyszałam "z łożyskiem ok,
rozwarcie na 5cm, pani rodzi". Jak to rodzę? Skurczy nie czuję, więc
skąd te 5cm rozwarcia? Lekarka zagląda do karty ciąży. Trudno jej
uwierzyć w wagę dzieciątka, robi kolejne USG. Wynik - masa płodu 4900g.
Wspomina o możliwej cesarce. O 8.00 jadę na porodówkę, podłączają mnie
pod KTG. Leżę tam godzinę. D. nie chcą wpuścić, bo to porodówka ogólna, a
nie sala do porodów rodzinnych. Brakuje mi jego obecności. Głaszczę
brzuch i powtarzam maleńkiej, że będzie dobrze, że damy radę. Obie...
Po
chwili przychodzi lekarz. Rozwarcie na 7cm, skurczy nadal brak. Poród
postępuje, ale mała nadal wysoko, nie wstawia się w kanał. Boją mi się
podać oksytocynę, bo w wywiadzie mam poród z vaccum, w czasie którego
nie zareagowałam na oksytocynę. Lekarz stwierdza zbyt duże ryzyko dla
małej i decyduje o cesarce. Pół godziny później całuję moją córunię i
witam ją na świecie:)
asieqz
OdpowiedzUsuń2012/05/24 07:50:50
O rety, to masz niesamowicie wyrozumiałą córeczkę i od samego początku zakochaną w starszej siostrze:-)
Dobrze, ze tak to się wszystko skończyło. Jesteś dzielna kobieta. Myślę bardzo, śle buziaki!
getpink
2012/05/24 08:27:21
Dziękuję, że podzieliłaś się z nami tą wzruszającą relacją! Jeszcze raz gratuluję i życzę siły! :)
jolantaszyndlarewicz
2012/05/24 13:02:56
Dobrze, że trafiłaś na mądrych lekarzy ..... i ze obyło się bez zbędnych komplikacji i nerwów:) Prawda, ze cesarka nei jest taka straszna
?:) Ciesze się, ze jest Was juz czworo i czekam na wieści co u Was Kochani .....
PS. Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze jestem blogową Ciocią:) buzia