Rządzą:( I
odpuścić nie chcą:/ Mąż zapalenie zatok, ja porządne przeziębienie na
granicy grypy, Nadusia przeziębiona z potwornym kaszlem. Tylko Tati
dzielnie się trzyma, choć nie do końca, bo marudna, płaczliwa, kupki
brzydkie robi. Zapewne jej organizm broni się przed infekcją, ale coś
jednak ją męczy, brzuszek nie tak pracuje...
Ja
mam się leczyć domowymi sposobami, bo ponoć mamy karmiące tak muszą. I
tak profanację czynię, bo gardło płuczę Hasco Septem, a na potworne bóle
w kościach paracetamol łykam. Kaszel żyć mi nie daje. I brzydko powiem,
że te domowe sposoby zwalczania infekcji można o kant d-y roztrząsnąć.
One są i może dobre, jak człowiek ma możliwość zapakować zadek do łóżka
pod ciepłą kołderkę i wypoczywać w ciągu dnia. Przy dwójce maluchów jest
to zgoła niemożliwe. A do tego nocki zarywam, bo Nadunię trzeba do
pół-siadu podnosić, by ataki kaszlu ją nie męczyły, a Tati średnio co
pół godziny zalicza pobudkę, a płacz jej trudno ukoić. Tak sobie myślę,
że może przyczyną są kolejne ząbki w drodze.
Ech... Zdrowie wracaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz