A
u nas tradycyjnie... A więc chorobowo:/// Tuż przed wigilią rozchorował
się D. Wczoraj gorączka i zapalenie krtani dopadło Nadusię. A dziś mnie
zaczyna gardło palić żywym ogniem. Oby Tati się dzielnie trzymała...
To
nasze piąte Święta Bożego Narodzenia jako małżeństwo i jeszcze ani razu
nie udało nam się ich spędzić bez choróbsk:((( Zaczynam podejrzewać, że
mój mąż specjalnie łapie choróbska właśnie na czas świąteczny, gdyż nie
lubi tego całego świątecznego ferworu i gorączkowego szukania
prezentów. Od niego zawsze się zaczyna. Przywlecze jakiegoś paskuda do
domu, a my łapiemy od niego:( Mam wielką nadzieję, że jednak któregoś
roku szczęście nam dopisze...
Czas
miło spędzony, w gronie najbliższych osób. Gwiazdor uznał, iż
dziewczynki są wyjątkowo grzecznymi dziećmi i obdarował je mnóstwem
cudnych prezentów. I o ile Tati jeszcze nie jest świadoma magii
podarunków, Nadusia zachwycona chodziła przez całe święta. Nawet ledwo
żywa, z gorączką 38st.C, nie wypuszczała z rąk swoich nowych koników:)
Jej radość i te żywe iskierki w oczach...
Bezcenne:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz