W
końcu naprawiono mi komputer. Psuł się ostatnio notorycznie paskud
jeden, więc wymieniliśmy mu część bebechów, sformatowaliśmy i mam
nadzieję, że w końcu przestanie sabotaże uskuteczniać! Ale do rzeczy...
- Mikołaja nie ma mamo, ja dostaję prezenty od ludzi! - powiedziała mi Dusia tuż przed 6 grudnia;/
I zonk. Bo skąd niespełna 3 - letnie dziecko ma takie informacje???
Z
TV niestety;( Staram się jak mogę, by Dusia jak najmniej spędzała czasu
przed tym pudłem, ale nie ukrywam, że od czasu gdy zrobiło się zimno,
buro i ponuro i spacery skróciły się do minimum, owo pudło częściej gra.
Nie myślałam tylko, że dusiową wiarę w Mikołaja zniweczy stacja dla
dzieci. Między bajkami puścili reklamę, w której kobieta przebiera się
za Mikołaja i Nadusia już podchwyciła, że tak naprawdę to on NIE
ISTNIEJE. A ja tak chciałam, by jak najdłużej zachowała swą dziecięcą
wiarę w sympatycznego dziadka z białą brodą.
Szybka
burza mózgów z D., co by tu zrobić, by przywrócić realność Mikołajowi.
Wpadliśmy na pomysł, by razem z prezentem do bucików małej podrzucić do
niej list od Mikołaja, w którym dziękuje on za przygotowanie bucików i
zapowiada, że pod wieczór jedni i drudzy dziadkowie przyniosą resztę
prezentów, które się nie zmieściły w jej maleńkich kozaczkach. Wieczorem
napisałam ów list, pod nim narysowałam dziadka z białą brodą i wąsami, w
czerwonej czapie i płaszczu...
6
grudnia wczesnym rankiem zadźwięczał dzwonek do drzwi. To dozorczyni
przyniosła kartkę od czynszu (swoją drogą, kto to robi po 7.00 rano???),
a ja zaraz po jej wizycie zajrzałam do pokoju Nadusi. Widzę, że się
gramoli pod kołderką, niby oczka otwiera, ale chęci do wstania większych
nie przejawia.
- Kto przyszedł mamusiu?
- To Mikołaj przyniósł prezenty! Nawet w moich i tatusia bucikach coś zostawił!
Byście
musieli widzieć minę mojej córci. Oczy jak pięciozłotówki, uśmiech
niedowierzania na ustach. I sprint na korytarz, by sprawdzić, czy aby
jej nie oszukuję:) I radość ogromna, gdy zobaczyła podarunki:))) List
był bardzo trafionym pomysłem! Dzwonek do drzwi nam pomógł ogromnie
[wybaczam dozorczyni nieludzką porę roznoszenia korespondencji:)]. Po
południu dziadkowie przyszli i mówią, iż Mikołaj zostawił u nich
prezenty bo w jej bucikach zabrakło miejsca. A Dusia do nich:
- Wiem, bo napisał mi w liście, że do mnie przyjdziecie!
I
Dusieńka odzyskała wiarę w to, że Mikołaj jednak istnieje:))) Do tego
stopnia, iż mówi, że na gwiazdkę też chce prezenty do bucików, a nie pod
choinkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz