Dzisiejsza
wizyta u tej samej pani laryngolog, która stwierdziła u Tatianki
rzekomo nierozpoznaną mucowiscydozę. Lekarka zaskoczona "cudownym
ozdrowieniem" Tati. Poprawa ponoć o 100% - mała już nie jest
zaśluzowana, a ma jedynie lekko zaczerwienione gardło. Nosz kur...
chciało by się jej powiedzieć (przepraszam, jeszcze mnie nosi;/).
Kobieto, wiesz, ile nerwów, stresów i nieprzespanych nocy nam
zaserwowałaś???
Mała
ma bardzo mocno przerośnięte wszystkie trzy migdały i mocno obrzękniętą
i przerośniętą śluzówkę w nosku. Niestety właśnie ze względu na budowę
owych migdałków prawdopodobnie każda infekcja będzie tak wyglądała;/
Tzn. ciągnęła się tygodniami, z kłopotami z nadmiernym śluzem i jego
odkrztuszeniem;/ Dlatego do poradni specjalistycznej i tak mamy się
udać. Tam mają zadecydować, co z tymi migdałami robić dalej (usuwać czy
nie?) i czy potrzebna jest sterydowa kuracja wziewna, by zmniejszyć
obrzęk w nosku.
Nie można było tak od razu? Tylko z grubej rury walić diagnozy bez podstaw??? Człowiekowi ręce opadają;(
Tak
wiem, że powinnam nie przejmować się diagnozą owej pani. Ale łatwo jest
mówić, gdy sytuacja nie dotyczy naszego dziecka. Dla pewności udamy się
do jeszcze jednego laryngologa (ponoć świetny specjalista), który - mam
taką nadzieję - trafnie zdiagnozuje Tatiankę. Niestety obecnie jest
poza granicami kraju i przyjmie nas na wizytę po 19 listopada. Ale dobre
i to. To już całkiem niedługo...
A na koniec - żeby nie było tak ciągle smutno i ponuro - moje szczęścia małe dwa:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz