na Tatiankowym torciku. Dziś pół roczku skończyła:) Kiedy i jak ten czas
zleciał? Pojęcia nie mam. Wiem tylko, iż nie wyobrażam sobie żeby jej
nie było. I choć ostatnimi czasy rano wstaję połamana, okropnie
zmęczona, a wory pod oczami uniemożliwiają mi ich pełne otwarcie
(Tatianuś nocami odkleić się ode mnie nie chce, tylko cycuś i cycuś, śpi
z nami, a jak tylko próbuję ją do łóżeczka przełożyć od razu mój mózg i
uszy przeraźliwy wrzask świdruje), to spojrzenie na tę moją córcię
wynagradza mi wszelkie niedogodności. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z
iskierkami radości w oczach, wyciąga w moją stronę pulchniutkie rączki i
mam wrażenie, że całą sobą cieszy się na mój widok. I to mi w
zupełności wystarczy:)
A
i news niemalże z ostatniej chwili. Dziś podczas wieczornej kąpieli
odkryłam, iż obok prawej jedyneczki już i lewa zamieszkała. Także
oficjalnie córcia została kasowniczkiem:)))
A
Nadusia u dziadków miły wieczór spędziła. Noc pięknie przespała. Nad
ranem wszyscy udali się na zakupy, później na spacer do lasu. Gdy mama
dzwoniła do mnie, mała nawet podejść do telefonu nie chciała. I troszkę
mi się smutno zrobiło... Do czasu, gdy po nią pojechaliśmy. Nadusia
uradowana przybiegła się z nami przywitać. Do wieczora co chwilę zabawę
przerywała i domagała się przytulasków, całuski rozdawała. Radość na jej
buźce, gdy zobaczyła Tatiankę - bezcenna... "Stęskniłam się za tobą
dzidziusiu!" i obsypała siostrę niezliczoną ilością pocałunków:) Dla
takich chwil warto było ponudzić się wczoraj wieczorem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz