Już raz przeżyłam taką chwilę. Z Nadunią w roli głównej. Tym razem - choć z inną kruszynką - było nie mniej wzruszająco. Łezka zakręciła mi się w oczku. Wzruszenie odebrało na moment mowę. Piękna chwila. W mym serduchu na zawsze pozostanie;)
Tatisia bawiła się na dywanie, ja starałam się ogarnąć rozgardiasz, który dziewczynki zrobiły zanim wyszłyśmy odprowadzić Nadusię do przedszkola. Ogarnęłam wyższe rejony i zeszłam na podłogę, by pozbierać zabawki rozrzucone tu i ówdzie. Tati podeszła do mnie...
- Tuli, tuli mamusiu!
Przytuliłam moją księżniczkę...
- Tocham (kocham) Cię mamuś!
I dostałam buziaka prosto w usta:)
Pierwszy raz, sama z siebie, z wewnętrznej potrzeby, nieproszona o powtórzenie po kimś, wypowiedziała tą magiczną formułkę. Proste zwyczajne, a jednak nadzwyczajne dwa słowa.
:)))
Calineczka wczoraj pierwszy raz powiedziała te słowa :D
OdpowiedzUsuńale brzmiały one: kukam cie :D
Ale fajnie, mamo Calineczki;))) Miło jest usłyszeć je z ust dziecka, prawda?
OdpowiedzUsuńPięknie... Mi to Gabryś często mówi i zawsze mam świeczki w oczach...
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz Rivulet:) Mam dokładnie tak samo, gdy Dusieńka uraczy mnie takim wyznaniem;)
OdpowiedzUsuń:')
OdpowiedzUsuń