Już ponad tydzień minął odkąd Nadunia chodzi do przedszkola. Rano chętnie wstaje, codziennie wymyśla, co też tym razem weźmie ze swoich skarbów, by pokazać koleżankom. Znalazła bratnią duszę w jednej z dziewczynek. To z Lilianką chce spędzać czas w przedszkolu, a później bawić się na placu zabaw. Jeśli Lilianka coś je, moja córcia chce tego samego i odwrotnie;) Obie wszystko muszą robić razem. Fajnie obserwować, jak maluchy nawiązują pierwsze dziecięce przyjaźnie...
Jakaś taka bardziej przytulaśna się zrobiła. Częściej domaga się pieszczot, brania na kolana, przytulania. Mimo że w przedszkolu spędza średnio 4,5 godziny dziennie, widać, że tęskni za nami. Staram się popołudniami organizować tak czas, by móc jak najwięcej chwil spędzić właśnie z nią. Widzę, jaką frajdę jej tym sprawiam. Rysujemy, wycinamy, robimy ludziki i zwierzątka z czego tylko się da. A już hitem jest zabawa w restaurację (dobrze, że to jedzenie jest tylko "na niby", bo już w ogóle wyglądałabym jak pączek) i fryzjera (na szczęście mam na głowie milion włosów, więc jak nawet połowy się pozbędę w wyniku fryzjerskich zapędów mojej córci, to większej straty nie będzie).
Wieczorami jest padnięta. Zazwyczaj już ok. 20.30 zasypia. Czasami nawet nie ma siły do końca wysłuchać bajki na dobranoc. A jeszcze tak niedawno moja mała księżniczka potrafiła do 22.00 wariować...
Ale fajnie, że się tak od razu odnalazły:)
OdpowiedzUsuńJak człowiek powariuje to od razu lepiej śpi ;)
OdpowiedzUsuńBo Lilianki to fajne dziewczyny są:) .... buziaki
OdpowiedzUsuńHaniu - też się cieszę;)
OdpowiedzUsuńAniu - zgadzam się w 100%
Jolu - nic dodać, nic ująć;)