Jakoś
ostatnio blog umknął mojej uwadze. Ani chęci do siadania przed
komputerem, ani czasu na to, by skreślić kilka słów... Tym z Was, które
tu zaglądały i martwiły się o mnie, serdecznie dziękuję. Miło jest
wiedzieć, że choć osobiście się nie znamy, to jednak los mój nie jest
Wam obojętny. Jeszcze raz dziękuję z całego serducha:)
Moja babcia...
Jest
już w domu, a raczej wróciła ze Szczecina do swojego miasta. Obecnie od
2 tygodni przebywa w szpitalu na rehabilitacji. Jest ciężko. Udar
pozostawił po sobie ślad w postaci nieznacznego niedowładu prawej strony
ciała i... wszystko by szybciej wracało do normy, gdyby moja Babcia
chciała ćwiczyć. Jednak ona pobyt w szpitalu traktuje jako wielkie zło,
nie pamięta, że miała udar (częściowy skutek miażdżycy naczyń
krwionośnych w mózgu), myśli, że wujek (z którym mieszka na co dzień)
specjalnie ją tam przetrzymuje. Buntuje się, sabotuje ćwiczenia, przez
co wolniej powraca do zdrowia. Lekarze twierdzą, że Babcia powinna
wrócić do formy, ile jej to czasu zajmie, nie wiemy... Jednak jestem dobrej myśli:)
Święta...
Jeden
dzień u teściów, drugi u moich rodziców. Skromnie, w rodzinnym gronie. W
miłej, serdecznej atmosferze. Tylko brzuchy lekko napęczniały i zaczęły
wylewać się ze spodni. Ale co tam, w końcu do następnych świąt daleko,
prawda:)
Dziewczynki...
Na
koniec kilka słów o moich księżniczkach. Rosną, łobuzują, coraz
częściej zawiązują komitywę. Patrzę na nie i serce mi się raduje. Nie
wyobrażam sobie, by ich nie było. Dusieńka troszczy się o maluszka,
często jej powtarza "jesteś ulocza siostrzyczko, kocham cię nad życie" i
czule ją przytula. Tati odwzajemnia uścisk i tak trwają przez chwilę w
objęciach. Oczywiście zdarzają się chwile, gdy słyszę, jak starszaczek
woła "idź stąd, nie potrzebuję cię teraz!" Zazwyczaj ma to miejsce, gdy
maluszek - nie do końca świadomy tego, co robi - psuje siostrze
zabawę... np. Dusia poukłada sobie swoje koniki Filly, a Tati jednym
ruchem ręki psuje ich misternie ułożony szyk. Jednak po chwili znów się
kochają i po sporze śladu nie ma...